sobota, 1 lutego 2014

Czego chcę?


Czego chcę w życiu?
No właśnie... To takie pytanie, na które nie ma dobrej odpowiedzi. Bo jest tak wiele rzeczy, które chcę, że cięzko odpowiedzieć. Ale z tych najważniejszych:
1. Chcę się uczyć. To takie moje niespełnione pragnienie. Jeszcze przed maturą zaszłam w ciążę i mimo tego, że zdałam ją bardzo dobrze, musiałam na niej zakończyć moją edukację. Chcę udowodnić, ale tylko sobie, bo nikomu innemu nie muszę, że to, że jestem młodą mamą, nie szufladkuje mnie jako tępą idiotkę z obrączką na palcu. Chcę się uczyć i wiem, że będę. Kiedy? Nie wiem. W jakim kierunku pójdę? Też jeszcze nie wiem. Nie chcę chwalić się wyższym wykształceniem, bo "w tych czasach tak wypada", bo przecież "trzeba iść na studia", ale dlatego, że sama tego chcę, bo to co mam, to dla mnie za mało. 
2. Chcę coś osiągnąć. Nie wiem co, ale chcę by moje imię za kilkanaście lat coś ludziom mówiło. By nie marszczyli z zastanowieniem brwi, kiedy je usłyszą, chcę, by je znali. Nie mówię, że jestem nieszczęśliwa teraz, kiedy znają mnie tylko rodzina i znajomi, ale chcę czegoś więcej. Nie powiem "chcę być znana", "chcę być aktorką", bo to takie marzenia siedmiolatki. Chcę za te kilkanaście lat spojrzeć wstecz i nie żałować. Nie chcę, by moim szczególnym osiągnięciem był pyszny schabowy na obiad czy gromadka ślicznych dzieci. Chociaż, synka mogę zaliczyć jako osiągnięcie i to już na zawsze będzie tym najbardziej udanym!
3. Chcę być dobrą mamą.  Bo to jest wyzwanie. To przytłaczająca wiedza, że jest się odpowiedzialnym za wychowanie małego człowieka. Czasami mam wrażenie, że podchodzę do rodzicielstwa zbyt lekko - broń Boże, nie zaniedbuję synka! - że daję synkowi zbyt wiele, że już jest zbyt rozpieszczony, że nie będę mu w stanie zapewnić wszystkiego, co powinnam. Nie chcę wychować małego potwora, który zawsze będzie tylko na "ja, ja, ja!", chcę by wyrósł na dobrego człowieka, na fajnego faceta. Chcę go oddzielić od wszelkiego chłamu, którym jesteśmy zalewani. Chcę, by wiedział, że muzyka to nie tylko półnagie panienki na MTV, by umiał docenić wartość rodziny, bo to dla mnie bardzo ważne, by był kiedyś szczęśliwy i robił to, co kocha. 
Jest tak wiele innych rzeczy, które chcę. 
Wciąż kłębią się w mojej głowie. 
Wciąż mam nadzieję, że uda mi się je wszystkie spełnić. 
Chcę pojechać do Nowego Jorku - nieważne, że jest może przereklamowany, ale chcę kiedyś stanąć na środku Times Square, wśród natłoku ohydnych reklam i zatrzymać żółtą taksówkę. 
Chcę mieć ładne mieszkanie - umeblowane tak, jak będzie mi się podobało, a nie w stylu "byle taniej". 
Chcę napisać książkę. Próbowałam wiele razy i nigdy nie wyszło. Ale kiedyś się uda. 
Chcę mieć dobrą pracę. No bo, przecież nie będę do końca życia przesiadywać w kantorze za szklaną szybką, licząc CUDZE pieniądze. 
Chcę... chcę... chcę...
Dużo chcę!
A czego nie chcę?
Opowiem kiedy indziej. 

piątek, 31 stycznia 2014

Witajcie.



Kantorek myśli.
Witajcie. 
Mam na imię Natalia. Nad szczególami nie będę się rozwodzić, ponieważ mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na tyle długo, byśmy zdążyli się wzajemnie poznać. 
Nie wiem, ile osób i czy ktoś w ogóle, będzie to czytał. 
Wiem, że niektórzy przyjdą i odejdą, ale liczę na to, że ktoś z Was poczuje się tutaj jak w domu i zostanie na dłużej. Oby!
Blog powstał z potrzeby pisania. 
Zawsze lubiłam pisać. W wolnych chwilach chwytałam długopis i kawałek kartki i pisałam. Jako nastolatka całe zeszyty zapisywałam romantycznymi wierszami i przemijającym czasie, o niespełnionej miłości i pogoni za szczęściem. Dziś te moje wiersze służą mi za chwile rozrywki, kiedy mam ochotę się pośmiać. 
Bo, wyobraźcie sobie, co trzynastolatka, która nigdy się nawet nie całowała, może o miłości wiedzieć? Chyba tylko tyle, że jest takie coś. 
Ale pisanie zawsze gdzieś ze mną było - kiedy przechodziłam epokę fascynacji literaturą fantasy, cąłymi tonami tworzyłam fan-fiction. 
Kiedy nachodził mnie nostalgiczny nastrój, po prostu pisałam - swoje przemyślenia, to co mnie gryzie, co mnie boli, co mi się tłucze w głowie. 
Pamiętnika nie prowadziłam nigdy, ale to chyba tylko z powodu, że wpadnie w czyjeś ręce. 
Wypracowanie szkolne zawsze były dla mnie przyjemnością i nigdy nie mieściły się na czterech stronach A4.
Teraz trochę się zaniedbałam. 
Wyszłam za mąż, urodziłam synka i gdzieś mi się to pisanie zgubiło. 
A przecież dopiero teraz miałabym o czym opowiadać!
Miesiąc temu rozpoczęłam pracę. Paradoksalnie, mam więcej czasu dla siebie. Nie siedzę w domu, gotując, prasując, sprzątając i doglądając synka. Dwie noce w tygodniu, kiedy nic się nie dzieje, a ja mam do dyspozycji laptopa, postanowiłam poświęcić na pisanie. 
O wszystkim. 
A jeżeli mam już pisać, to dlaczego nie podzielić się tym z innymi?